Lokal ten,
zapewne dobrze znany mieszkańcom Kwidzyna, może być nieco ukryty dla osób
przejeżdżających tędy lub przebywających tu gościnnie. Szukajcie go pomiędzy
miejscowościami Brachlewo przy drodze 55 a Podzamcze przy drodze 518 – biegnie
tam dobrze oznaczony dojazd. Hotel i restauracja położone są na skraju lasu w
XVI – wiecznym, starannie odrestaurowanym
zabytkowym dworze. Rozciąga się stąd urokliwy widok na panoramę
położonej u stóp wysoczyzny doliny Wisły. Bywaliśmy tu kilkakrotnie i zawsze
wyjeżdżaliśmy z dobrym wrażeniem – choć zdarzały się tu drobne wpadki i
zaskakujące zdarzenia. Przed wielu laty, na samym początku działalności
pensjonatu zmarzliśmy tu niemiłosiernie patrząc z zazdrością na odzianą w
kożuszkowy serdaczek i zakopiańskie ciepłe kapcie kelnerkę. Innym razem zawiódł
czytnik kart kredytowych. Ostatnio wizytę uprzykrzyły nam osy, ale w stopniu
umiarkowanym – można było wytrzymać. Najważniejsza jest tu kuchnia. Byliśmy na
obiedzie w czwórkę, więc przegląd karty zrobiliśmy dość gruntowny. Zacznijmy
więc od przystawek. Befsztyk angielski siekany z czosnkiem okazał się
urozmaiconą i odmienną wersją znanego wszystkim tatara - naprawdę smaczny i
naprawdę godzien polecenia. Równie oryginalny i smaczny okazał się łosoś podany
na ziemniaczanym placku z dobrze dobranym sosem. Nieco słabiej wypadł śledź po
holendersku z 3-ma sosami, choć amatorów śledzia z pewnością nie zawiedzie..
Wybór zup ciekawy. Ja, jak zwykle degustator żurku oceniłam wersję Białego
Dworu na czwórkę (przede wszystkim
dlatego, że jadałam lepsze). Mój mąż, nie znalazłszy zupy rybnej zaspokoił
podniebienie słodko – kwaśną egzotyczną zupą z owocami morza. Ocenił tą zupę
bardzo wysoko – bo krewetek i małży było w niej pod dostatkiem, a dodatek
imbiru okazał się tu strzałem w dziesiątkę. Najsłabiej wypadła zupa - krem z
grzybów leśnych, ale nie oznacza to oczywiście, że była niesmaczna. Po obfitych
porcjach nie starczało sił na desery – tylko młodzież nie odmówiła sobie frajdy
naprawdę dobrych lodów (zwłaszcza
truskawkowych!) i sernika (miłośnik
sernika nigdy mu nie przepuści, jeśli zobaczy go w karcie). Podsumowując –
jedzenie nas zadowoliło, co z nawiązką zrekompensowało drobne mankamenty –
niezbyt wygodne fotele na tarasie, kołyszący się lekko stół i pojedynczo się
pojawiające osy. Jeśli do plusów dodamy sympatyczną obsługę i piękne widoki –
naprawdę warto wybrać się do Białego Dworu.