Recent Posts

niedziela, 15 marca 2015

Karczma „Sielska Zagroda” – kuchenna rewolucja w Nowym Dworze Gdańskim






Nie ukrywam, że wraz z mężem należymy do stałej widowni „Kuchennych Rewolucji”  – choć nie bezkrytycznej, bo niekiedy formuła tego programu nieco nas irytuje. Świadomie jednak i z tej właśnie inspiracji wybraliśmy „Sielską Zagrodę” na miejsce, w którym zaplanowaliśmy obiad w drodze powrotnej ze spaceru po plaży w Stegnie. Pogoda nam dopisała a spacer należał do bardzo udanych. Nieco zziębnięci i bardzo głodni bez trudu odszukaliśmy „Sielską Zagrodę” – położoną przy ruchliwej drodze prowadzącej z Nowego Dworu Gdańskiego w kierunku Mierzei Wiślanej, ale niestety pozbawionej bezpośredniego do niej zjazdu. Objazd jest dość długi, ale nie skomplikowany. Lokal ten to jedna z modnych ostatnio konstrukcji z drewnianych bali, jakich coraz więcej widzimy przy naszych drogach. Osobiście z mężem lubimy takie klimaty – miejsce, otoczenie i wystrój bardzo nam się podobały. Wczesnym niedzielnym popołudniem prawie wszystkie miejsca były zajęte, ale bez trudu znaleźliśmy je przy solidnym drewnianym stole. Niewątpliwą zaletą okazała się sprawna i szybka obsługa. Kelnerka zjawiła się od razu, tak samo jak zamówiona na rozgrzewkę gorąca herbata. Pierwsze jednak rozczarowanie nastąpiło przy próbie złożenia zamówienia – okazało się bowiem, że nie wszystkie pozycje z menu są dostępne. Rozczarowało to nieco mojego męża, miłośnika zup rybnych, który nigdy takiej nie przepuści jeśli tylko ją gdzieś znajdzie – tu znalazł, ale tylko w karcie. Zapoznani wcześniej z propozycjami Pani Gessler na przystawkę poprosiliśmy o carpaccio z kaczki. Owszem, smaczne, ale grubo krojone i sos malinowy z  niego uciekł (w zamian był tam uniwersalny dżem o nieokreślonym smaku). Szkoda tej niedoróbki, bo mogłaby to być prawdziwa kulinarna perełka. Zamiast zupy rybnej zdecydowaliśmy się na wołowe flaczki – poprawne, ale twarde i podane w temperaturze pokojowej. Daniem główny miała być pieczona kaczka. Nie wiem, dlaczego skusiły nas jednak pieczone kacze piersi na modrej kapuście! Z zazdrością spoglądaliśmy bowiem później na tych, którzy wybrali kaszkę pieczoną z jabłkami i otrzymali jej całą połówkę. Nie powiem, prezentowała się okazale a miny konsumentów świadczyły, że jest smaczna. Patrzyliśmy na to znad talerzy, na których podano nam niezbyt okazały filet z kapustą czerwoną twardą i grubo krojoną (a może rąbaną). Zdumiała nas też kalkulacja: pół kaczki kosztuje tu 25 zł, a filet 24 – czyli cała reszta do piersi kosztuje tu tylko złotówkę. Kaczka, jak to kaczka – smaczna, ale bez fajerwerków. W karczmie znajdziecie też stoisko z wędlinami i produktami własnej produkcji na wynos – fajny pomysł i duży wybór. Do domu wracaliśmy najedzeni i w sumie zadowoleni z obiadu (jeszcze bardziej ze spaceru). Pewnie wrócimy jeszcze do „Sielskiej Zagrody” z nadzieją, że znajdziemy w niej więcej dań rybnych – wszak jedzie się tędy nad morze.

0 komentarze:

Prześlij komentarz