Ta
zawiła nazwa to nie nasza wina. Największą wadą tego miejsca jest brak
czytelnej, widocznej i wyeksponowanej nazwy. A szkoda! Zamek w Gniewie to
instytucja sama w sobie. Przez lata stał się popularnym miejscem imprez
rycerskich i wielu atrakcji przenoszących nas w atmosferę dawnych czasów.
Posiada też dobre zaplecze gastronomiczne – w tym restaurację hotelową, którą
to ostatnio odwiedziliśmy. Trochę rozczarowuje ona wystrojem nie nawiązującym do atmosfery tego miejsca i
otoczenia Jest zimno – bankietowy a nie biesiadny, jakby można było oczekiwać w
okolicach zamku. Jeśli jednak wybierzecie miejsca pod wystawionymi na zewnątrz
parasolami będziecie mogli napawać się wspaniałymi widokami zamczyska, ładnie
zagospodarowanego terenu wokół niego i doliny Wisły, która płynie u jego
podnóża. Zestaw dań zaproponowany w menu trochę nas zaskoczył – był
zdecydowanie europejsko -
śródziemnomorski a nie staropolsko – regionalny jak się tego
spodziewaliśmy. Zestaw zup skromny. Ja jak to często robię wybrałam żur z puree
z ziemniaków. Nie ukrywam, że lubię żurki – ale ten zaskoczył mnie
wyjątkowością. Aromatyczny, pełny w smaku i perfekcyjnie doprawiony. Mąż
spróbował chłodniku litewskiego (rybnej
zupy nie było). Tu już mniej zachwytu: temperatura pokojowa (nie był mocno
schłodzony), dodatki świeże i chrupiące – ale bez zielonego groszku, który dla
mego ślubnego jest w tej zupie
obowiązkowy. Córka, która tym razem nam towarzyszyła zamówiła krem z pomidorów
z krewetkami – i nie mogła się nachwalić, jak bogata w smaki i aromatyczna byłą
ta śródziemnomorska wersja pomidorówki. Za zupy zgodnie wystawiliśmy
restauracyjnej kuchni piątkę, z małym minusem za chłodnik. Na drugie dania nie
czekaliśmy długo – i to kolejna zaleta tego miejsca. Zamówienia trafiają na
stół naprawdę w dobrym czasie. Moje drugie danie to poliki wołowe w
aromatycznym winno-korzennym sosie. Pyszne, rozpływające się w ustach.
Niestety, nie przewidziałam dodatku cynamonu, na który jestem uczulona.
Opłaciłam więc to szaleństwo kilkugodzinnym katarem. Mąż chwalił łososia z
grilla podanego z leniwymi pierożkami, co okazało się ciekawym zestawieniem.
Córka zajadała się polędwiczkami wieprzowymi podanymi na maślakach (dla mnie były zdecydowanie zbyt „różowe”,
zważywszy iż wieprzowina nigdy nie powinna po obróbce mieć takiego koloru ).
Do tych dań dodatki dobrane zostały doskonale – gotowane chrupiące szparagi do
ryby, pieczony seler do wołowych polików. Jedzenie zgodnie oceniliśmy bardzo
wysoko. Na pewno wybierzemy się tu na kolejną degustację. Nieco gorzej wypadła
obsługa, przy której odnosiliśmy wrażenie, że moglibyśmy sobie już pójść.
Zwłaszcza, kiedy pytana o deser kelnerka skierowała nas do sąsiedniej kawiarni.
No, ale może była ona po prostu zmęczona po długim i pracowitym dniu. Ogólnie z
czystym sumieniem polecić możemy Zamek w Gniewie, z jego wieloma atrakcjami i
jak się okazuje pierwszorzędną kuchnią.
Recenzja filmu „Superposition” (reżyserka: Karoline Lyngbye)
-
OSTRE CIĘCIA Uciekając od zgiełku Kopenhagi, małżeństwo artystów postanawia
spędzić trochę czasu na odludziu. Wyruszają więc z synkiem i psem do
ukrytego...
4 komentarze:
W przyszłości wybieram się zwiedzać zamek, informacje o restauracji na pewno będą też cenne ;)
Bardzo się cieszę, że mój post przyda się Tobie. Pozdrawiam.
Okolice sa piekne ale servis restauracji tragiczny. Nie udalo nam sie nic zamowic. Czekalismy 55 minut zeby zlozyc zamowienie ale bez zadnego skutku. Przeszlo kolo nas 2 kelnerow ale unikali nas. Bylismy niewidzialni dla obslugi!!!!
Porzucilismy stolik po 55 minutach oczekiwania.
Joanna, Francja, 5 sierpien 2022
Świetna restauracja a kelnerka Pani Klaudia prowesjonalna i bardzo miła.Pozdrawiamy.
Prześlij komentarz