To doświadczenie
kulinarne nie wzięło się z poszukiwania i wyboru ciekawego miejsca z oryginalną
kuchnią. Byliśmy po prostu głodni i poszliśmy na obiad do pierwszego lepszego
miejsca, jakie spotkaliśmy na swej drodze. Przypadek zaprowadził nas do
restauracji, którą odwiedziliśmy już ponownie i do której jeszcze zapewne
wrócimy. Znaleźliśmy ją w Grudziądzu przy ulicy Toruńskiej maszerując od
centrum handlowego ALFA w kierunku Starego Miasta. Zajmuje dość dużą piwnicę
jednego z domów, pieczołowicie odrestaurowaną i zaadaptowaną na potrzeby tego
typu lokalu. Wnętrze wizualnie atrakcyjne i klimatyczne mieści dużą jak na te
warunki liczbę stolików zapewniając jednocześnie wygodę gościom. Myśląc o
szybkim napełnieniu żołądków z bogatej karty dań wybraliśmy dość jednorodne
menu – wszyscy bowiem skusiliśmy się na placek po cygańsku, który jak się
okazało był dobrym wyborem. Placek ziemniaczany świeży, gulasz smaczny a zestaw
surówek bez zarzutu. Wcześniej jednak spróbowaliśmy dwóch zup: żurku (nie odpuszczam, kiedy zobaczę go w karcie)
i czerniny. Żurek podany był w chlebku, ale we właściwej temperaturze. Smaczny
i aromatyczny – nic dodać, nic ująć. Niespodzianką okazała się czernina. Porcja
ogromna! Po jej zjedzeniu z trudem można było dać radę plackowi po cygańsku (też niemałemu). Nie jesteśmy znawcami
czerniny, ja sama jak dotąd jej nie zrobiłam. Mój mąż miał na nią przez lata
„długie zęby” i barierę psychiczną przed zjedzeniem czegoś z dodatkiem kaczej
krwi. Kiedyś jednak się przemógł – i posmakowało. Czernina w wydaniu „Groty”
mężowi i córce smakowały, choć na dnie talerza zostawili oni sporo znajdujących
się w niej klusków (pewnie było ich za
dużo). Obsługa w lokalu poprawna. Może dlatego, że łączy się w tym lokalu
dwie z pozoru wykluczające się funkcje: jadłodajni serwującej zestawy obiadowe
w bardzo przystępnej cenie i restauracji z ofertą dań z karty. Zdaniem córki
rzeczy nie do pogodzenia – ale w tej restauracji chyba się udało. Jeśli więc
wybierzecie się do „Groty” nie spodziewajcie się fajerwerków kulinarnych, ale solidnej,
smacznej i dobrze skomponowanej kuchni obiadowej.
Recenzja filmu „Superposition” (reżyserka: Karoline Lyngbye)
-
OSTRE CIĘCIA Uciekając od zgiełku Kopenhagi, małżeństwo artystów postanawia
spędzić trochę czasu na odludziu. Wyruszają więc z synkiem i psem do
ukrytego...
3 komentarze:
Dalej twierdzę, jak zresztą powtarza mi mój tatuś od zawsze, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego ;)
No proszę :)
Nie polecam. Bezczelny, arogancki właściciel.Widoczne znamiona mobbingu w stosunku do kelnerki. Zresztą bardzo sympatycznej. Po wczorajszej wizycie wiem, że była ostatnią. Kelnerka z płaczem wybierała z lokalu. Masakra.Mimo wszystko pierogi w sosie borowikowym znakomite.No, ale już ich nie zjem Chamstwo szefa zwyciężyło.
Prześlij komentarz