Ze skorzonerą spotkałam się dawno, dawno
temu. Sami ją wyhodowaliśmy. Były to pierwsze lata gdy zakładaliśmy ogródek
warzywny. Próbowaliśmy wówczas wysiewać różne warzywa. I tak padło na
skorzonerę. Pamiętam, że bardzo nam smakowała. Nie wiem z jakiego powodu zaprzestaliśmy
wysiewania. Po latach przypomniało nam się o tym jakże pysznym warzywie. Tej
wiosny ponownie pojawiła się na grządce (tak
na próbę). Była pyszna. Właśnie była… bo została zjedzona. Jest podobna do
szparagów, ale bez łyka, delikatna, chrupiąca. Zawiera mnóstwo minerałów w tym sód,
potas, magnez, wapń, żelazo, fosfor, chlor, karoten, witaminy: E, B1, B2, C i kwas
nikotynowy. Same zalety. Można ją robić na wiele sposobów (w przyszłym roku będzie ich więcej).
Dzisiaj prosto, podobnie jak szparagi. Jak gdzieś zobaczycie czarne korzenie skorzonery koniecznie kupcie i spróbujcie. Polecam, bo warto.
Składniki:
- Korzenie skorzonery
- Woda sól
- Masło klarowane
- Ząbek czosnku
Wykonanie:
Skorzonerę obieramy
z czarnej delikatnej skórki. I gotujemy kilka minut w osolonej wodzie. Odsączamy. Na patelni rozgrzewamy łyżkę masła klarowanego i dodajemy przepuszczony przez
praskę czosnek. Wykładamy skorzonerę (możemy
ją dodatkowo posolić)i razem z nią szklimy czosnek (aby wydobyły się aromaty). Po chwili całość zdejmujemy z ognia. I
SMACZNEGO.
2 komentarze:
Nie jadłam jeszcze nigdy skorzonery. Muszę jej poszukać w sklepach.
Sądzę, że nieczęsto można ją spotkać, ale warta wysiłku aby ją znaleźć. Można spróbować poszukać na targu. Nie spotkałam jej w sklepie, przynajmniej tutaj gdzie mieszkam. Jak znajdziesz napisz, gdzie się udało, sama jestem ciekawa. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Prześlij komentarz